Quantcast
Channel: Pejzaż Horyzontalny | Rzepka
Viewing all 408 articles
Browse latest View live

Wybory, a koło historii

$
0
0
Myślę, że trudno dziś nie mówić o polityce, zwłaszcza, że mamy pierwszą turę wyborów prezydenckich za sobą. Jedno tak naprawdę co mnie cieszy, to kompromitujący wynik niejakiego Palikota. To człowiek, który do polskiej polityki wniósł tylko chamstwo, zbydlęcenie i nienawiść. Dziś jego wynik na szczęście świadczy o tym, że nadal mamy społeczeństwo stabilne i dalekie od radykalizmu. Tworzył jakieś mrzonki o jednym okienku dla przedsiębiorców, potem świeckie państwo. Skończył w granicach (o)błędu statystycznego. I tam jego miejsce.
Natomiast co jest niepokojące dla mnie, to kolejne zaloty Rosji i Niemiec. Pani Merkel udała się 10 maja do Moskwy, aby pogadać z Putinem. Nie pojechała 9 maja, ponieważ nie chciała uczestniczyć w paradzie zwycięstwa, ale już 10 maja jej nie przeszkadzało rozmawiać z Rosją o… no właśnie? O czym? Ponoć mają wspólnie budować nowy ład w Europie!
No, już raz razem te państwa „ład” w Europie budowały! W 1939 roku. O czym dziś Rosja pamiętać nie chce i udaje, że uwolniła świat od tragedii. Owszem, uwolniła, ale sama stworzyła kolejną. Może lepiej, żeby powtórki z tego nie było, ponieważ dla nikogo dobrze to się nie skończy.
Wybory za dwa tygodnie, będą niezwykle ważne. Koło historii znów się kręci!
Tomasz Połeć


O tym, jak niegdyś Bronisław Komorowski nielegalnie polował

$
0
0
Z portalu Łowiecki Dziennik Myśliwych :
„W dniu 6 stycznia 2008, prezes Koła Łowieckiego nr 18 „Ponowa” Ryszard Mączyński (…) poinformował zebranych, że był organizatorem zbiorowego polowania, w którym udział wziął Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski wraz z synem. Odstrzelono dwa dziki…(…) Informacji o tym, że psy podkładał leśniczy Piotr Łukaszuk nie udało się zweryfikować. Polowanie to także odbywało się poza planem, nie powiadomiono nadleśniczego oraz wójtów gmin Łomazy oraz Tuczno, na terenie których polowanie to miało miejsce. Ryszard Mączyński tłumaczył, że ze względu na "bezpieczeństwo państwa" nie poinformowano pozostałych członków koła o tym polowaniu.„
Można by z  tego tłumaczenia wywnioskować, że ilekroć  Bronisław Komorowski polował za wiedzą lokalnych władz i członków koła, czyli legalnie, fakt ten stanowił zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Jeśli zaś chodzi o „podkładania psów”, to w jednym z następnych tekstów redaktor portalu nie miał już wątpliwości:
„Koło Łowieckie nr 18 „Ponowa” noszące szczytną nazwę Bialskie Towarzystwo Łowieckie dało się poznać szerszej nie tylko łowieckiej publiczności za sprawą bezkarnego, jak dotychczas, Stefana Karasińskiego strzelającego lisa w sezonie ochronnym, prezesa Ryszarda Mączyńskiego, który posługując się szantażem wymusił podpisanie rezygnacji z członkostwa w kole przez dwu myśliwych, a także za sprawą organizowanego w tym właśnie kole nielegalnego polowania zbiorowego z podkładaczem psów dla Marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.”
W tym miejscu należy wyjaśnić, że w terminologii łowieckiej „polowanie zbiorowe”, to polowanie, w którym bierze udział co najmniej dwóch myśliwych , zaś podkładacz - to myśliwy lub jego pomocnik, który wchodzi z psami do miotu i naprowadza je na trop zwierzyny. Tak więc autor tych tekstów zarzuca organizatorowi polowania, że naruszył prawo łowieckie.  Paragraf 17. rozdziału 4, Rozporządzenia Ministra Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, z dnia 4 kwietnia 1997 (Dz. U. z dnia 12 kwietnia 1997 r.) „w sprawie szczegółowych zasad i warunków wykonywania polowania oraz obowiązku znakowania” mówi bowiem :
”Dzierżawca lub zarządca obwodu łowieckiego powiadamia właściwego nadleśniczego oraz zarząd gminy o terminie polowania na siedem dni przed jego rozpoczęciem".
I właśnie tego obowiązku nie dopełniono. Dociekliwy redaktor portalu posunął się dalej. Wystosował list do ówczesnego marszałka Sejmu, z prośbą, by ten się do sprawy ustosunkował i wyjaśnił co nieco. I redaktor dostał odpowiedź:
„Szanowny Panie!
Informuję, że jako gość zaproszony przez prezesa koła na polowanie zbiorowe zadałem przed rozpoczęciem polowania sakramentalne pytanie, czy wszystkie formalności związane z moim udziałem w polowaniu zostały załatwione.
Otrzymałem jednoznaczną odpowiedź twierdzącą, że wszystkie formalności związane z polowaniem zbiorowym zostały dopełnione.
Z przykrością jednak informuję, że tego dnia na polowaniu nie oddałem żadnego strzału.
Bronisław Komorowski”
W innym miejscu autor portalu skarżąc się na  rozmaite sprawki działaczy tego koła łowieckiego pisze:
„W środowisku twierdzi się, że Ryszard Mączyński za ten szantaż odpowiadał nie będzie, gdyż pozostaje w zażyłych stosunkach z Marszałkiem Sejmu, który na jego zaproszenia chętnie korzysta z polowań specjalnie dla siebie organizowanych, bez udziału pozostałych członków koła. Prezes Ryszard Mączyński wykazał się w tej sprawie żelazną konsekwencją, którą w stosunku do Stefana Karasińskiego członka tego samego koła i prezesa OSŁ, należącego do lokalnych struktur tej samej opcji politycznej co Marszałek Sejmu, jakoś utracił, mimo zastrzelenia przez tego prominentnego działacza okręgowego lisa w okresie ochronnym.”
Strzelał, czy nie strzelał,  z  tych relacji wynika,  że Bronisław Komorowski w nielegalnych polowaniach uczestniczył. Ciekawe tylko, co stało się ze wspomnianymi dwoma dzikami, które wówczas odstrzelono? Czmychnęły z powrotem do lasu?
http://www.lowiecki.pl/felietony/tekst.php?id=166
http://www.lowiecki.pl/felietony/tekst.php?id=158
http://www.lowiecki.pl/prawo/prawo_4a.php

fot. screenshot

Z archiwum bloga: Niedziele

Śmierć Grzegorza Przemyka w zapiskach Jerzego Dobrowolskiego

$
0
0
"19-letni Grzegorz Przemyk umarł z kolei przez nieporozumienie. Wyszło to dokładnie w śledztwie. Tu już nie było niewiadomych. Ucząc się stale i doskonaląc, władze doszły do perfekcji w tępieniu przestępstw. Śledztwo trwało długo, bardzo długo, ale mimo że po upływie roku wiele przecież szczegółów zamazało się w pamięci ludzkiej, było majstersztykiem zegarmistrzowskiej wręcz dochodzeniowej perfekcji. Wykryto i objaśniono dokładnie wszystko. Nawet więcej.
Grzegorz Przemyk mógłby żyć, cóż mogą mieć do dziewiętnastolatka organy praworządnej władzy, nic zgoła, ale tak: pił wino z kolegami? Pił. Nosił kolegę na plecach po staromiejskim rynku? Na bosaka? Na bosaka. Wystarczy? Proszę bardzo. A to nie koniec jeszcze.
Od dzieciństwa, o ile nie wcześniej, był pod opieką psychiatry, ponieważ był niezrównoważony emocjonalnie. Zupełnie biernie dał się zaprowadzić do komisariatu milicji, a pan prokurator nawet udowodnił później, w którym miejscu chłopak usiadł.
Wykryli dosłownie wszystko. Który milicjant był bez wąsów i o której godzinie. Czego milicjanci nie mogli powiedzieć, ponieważ byli gdzie indziej. Jak zupełnie nie mogli funkcjonariusze nawet zamachnąć się pałką, jak plątał się w zeznaniach kolega Grześka, który notabene ukrywał się przed milicją, chcąc zagmatwać śledztwo. Kto świadka inspirował. Komu naprawdę była na rękę śmierć niewinnego dziecka i jaką dwuznaczną rolę odegrała w całej sprawie jego matka.
Pobicia, w dosłownym sensie, żadnego nie było. Owszem, być może w windzie sanitariusze przekroczyli nieznacznie swoje uprawnienia, ale nie udało się tego jednoznacznie stwierdzić.
Milicja wyszła w procesie bez zmazy. Już w tym wypadku była zauważalna u nich głęboka troska o publiczny porządek, praworządność i ochronę społeczeństwa. (Później uwypukliła się ta pełna poświęcenia postawa, gdy nie zważając na godziny nadliczbowe, z bohaterstwem i narażaniem własnego życia poszukiwali w nurtach królowej rzek polskich pod Toruniem ciała zamordowanego przez nich ks. Popiełuszki, który — tu wyprzedzam nieco wyniki śledztwa — po pijanemu kąpał się nocą w niedozwolonym miejscu. Sądzę jednak, że z uwagi na dobro Kościoła oraz sytuację materialną poczciwych rodziców księdza, władze zastanowią się nawet nad możliwością anulowania mandatu za to wykroczenie).
Wracając do Grzesia Przemyka. Otóż Służba Zdrowia, którą na pewnym etapie śledztwa próbowano obciążyć tym, że poprzez niedopełnienie przez nią obowiązków służbowych Grzegorz Przemyk przyspieszył swoją śmierć, też w końcu wyszła bez szwanku. Lekarze zasłaniali się tym, że w wypadku śmiertelnego pobicia przez zupełnie nieznanych sprawców i zmiażdżeniu wszystkich organów wewnętrznych człowieka, medycyna jest bezsilna. Sąd w zasadzie przychylił się do tej opinii.
Skończyło się bardzo kontrowersyjnym wyrokiem, skazującym dwóch pielęgniarzy na karę krótkiego pobytu w więzieniu za to, że prawdopodobnie po wspólnym przebywaniu z nimi w windzie szpitalnej pacjent poczuł się gorzej. Zeznania na tę okoliczność różnych świadków były mętne, ale praworządność jest praworządność i kogoś trzeba było skazać. Opinia publiczna z ulgą powitała amnestionowanie obu sanitariuszy.
Tak więc, nie licząc podejrzanego udziału matki chłopca, Grzegorz Przemyk zabił się w zasadzie sam."

***
Tekst Jerzego Dobrowolskiego, niezapomnianego aktora, scenarzysty, reżysera i satyryka powstał w 1984 roku. Pochodzi z książki jego autorstwa pt. "Wspomnienia moich pamiętników" wydanej w 2009 roku przez Wydawnictwo LTW. Teksty artysty zebrał, ułożył i oddał do druku Roman Dziewoński.
O książce Dobrowolskiego tak pisał kiedyś Rafał Ziemkiewicz:
"Właśnie od tych zwierzeń chodzę od kilku dni skołowany, porażony ich prostotą i oczywistością. „Myśmy wszystko zapomnieli". Nie przypominam sobie równie poruszających zapisków z peerelu. Nawet „Dzienniki" Kisiela wydają się przy tym zapisie blade, błahe, bezsilne. Kisiel grzęźnie w szczegółach, kłócąc się z reżimową propagandą brnie w mało dziś zrozumiałe szczegóły. Dobrowolski, ironiczny, cięty w słowach, skrótowy, kondensuje z tego samego materiału istność ustroju, samą esencję tego − pierwsze i nieostatnie brzydkie słowo w tym tekście, ale proszę redakcję o nie poprawianie, inaczej się napisać nie da – tego kurewstwa."

 http://www.rp.pl/artykul/913767.html?p=1

Zasadniczo, masz prawo wiedzieć..

$
0
0
...kto to powiedział:  "Nie komentujemy naszego życia osobistego, bo strasznie staramy się nie istnieć. Bardzo nie chcemy być łączeni z tym, co robią nasi rodzice. To nie jest świat, do którego aspirujemy."
Odpowiedź poniżej.



Linki:
http://wpolityce.pl/polityka/244857-dlaczego-komorowski-atakujac-dude-powolywal-sie-na-mamprawowiedziecpl-z-inicjatywa-zwiazana-jest-jego-corka-kto-zlapal-sie-w-sidla

http://niezalezna.pl/67160-coraz-zabawniej-kto-podsumowal-poglady-komorowskiego-na-apolitycznym-serwisie-corka-zofia

 http://www.rp.pl/artykul/1089041.html

Po debacie

Koncepcja spalonej budki

$
0
0
Podczas nagranych w ubiegłym roku w restauracji „Sowa i Przyjaciele”, a upublicznionych niedawno przez tygodnik „Do Rzeczy” spotkań byłej wicepremier, Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA, Pawłem Wojtunikiem wykwintne było tylko menu. Carpaccio z żubra, halibut z krewetkami, chłodnik, deska serów, białe wino. A w ustach pełno wulgaryzmów. 
Ale ze stylem rozmów, jaki preferują w knajpach ludzie władzy zdążyliśmy się już oswoić słuchając wcześniej opublikowanych nagrań, których bohaterami byli m.in. Radosław Sikorski, Bartłomiej Sienkiewicz, czy Sławomir Nowak. W rozmowie Bieńkowskiej z Wojtunikiem szokuje co innego – reakcja na styl zarządzania MSW przez Bartłomieja Sienkiewicza, a także na informację o przestępstwie, którego miano dokonać na polecenie tego byłego ministra. 
Do dziś nie wiadomo, kto podpalił budkę strażnika przed rosyjską ambasadą podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. I właśnie o tym zdarzeniu słyszymy w jednym z wątków rozmowy:
"Paweł Wojtunik: - Znaczy Bartek ma ze mną taki problem, że Bartek się nauczył zarządzać wszystkim przez telefon. Nawet jak siedzieliśmy na tej trybunie, to szef BOR-u do niego telefonem, czy śmigłowiec nie może dalej latać. No ja pierniczę. No to minister. Jak on do mnie zadzwonił, czy może śmigłowiec dalej latać czy nie. Jakbym go pierdyknął telefonem. 
Elżbieta Bieńkowska: ha, ha, naprawdę? 
PW.: Stołeczny dostaje telefon, żebyśmy... 
E.B.: Ale jaja, ale jaja, ale jaja. 
PW.: Widzisz, ale facet nauczył ich, że on dzwoni i on im rozkazuje. I tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką...wiesz z takiego... 
E.B.: Taką koncepcję, tak, tak."
Tak zareagowała wicepremier na sugestię, że jej kolega z rządu był inspiratorem podpalenia. Zaś innym razem sama mówi, że w ministerstwie gospodarki, gdzie chlają wódkę i od 7 lat mają w d… górników „jest banda na bandzie”. Wydaje mi się, że w ten sposób komunikują się ze sobą ludzie mafii. To jest taki sam język i taka sama mentalność. Takich właśnie mamy praworządnych, odpowiedzialnych i dbających o bezpieczeństwo obywateli przedstawicieli władzy. Przecież pod zarzutem podpalenia tej budki zamknięto konkretnego człowieka – potem okazało się, że zarzut był niesłuszny. Zrobiła się afera dyplomatyczna, Rosjan przepraszał prezydent. A tu, że prowokacja. Taka koncepcja. I to wszystko są jaja?
Wojtunik zwołał konferencję i powiedział, iż u „Sowy” to on wcale nie mówił tego, co wszyscy słyszeli, tylko mówił coś zupełnie innego. On co prawda tych taśm jeszcze nie słuchał, ale to, że Sienkiewicz miał cokolwiek wspólnego z podpaleniem budki, to absurd i bzdura. Zaś były szef MSW z ironią domagał się od gazet infografiki jak skrada się do tej budki z hubką i krzesiwem. 
W ten sposób bagatelizuje się wszystkie łajdactwa tej władzy. Łajdactwa, za które w innym, prawdziwie demokratycznym kraju już dawno taki rząd podałby się do dymisji. Ale nie u nas. U nas ze wszystkich tego typu spraw robi się jaja. Afera hazardowa – ale jaja. Autostradowa, taśmowa i inne –ale jaja. Policja strzela do górników w Jastrzębiu – ale jaja. Zabili kibica w Knurowie – ale jaja. Osiwieć można…
Radosław Rzepka

Tekst pochodzi z najnowszego wydania magazynu REPORTER

Wsi moja sielska...


Przeprowadzka

Nie polezie orzeł w gówna

$
0
0
Miałem dziś napisać coś kąśliwego o aferach z czasów obecnych rządów. Ale poziom mojego doinformowania na temat afer z ostatnich lat osiągnął taki pułap, że brakuje mi już po prostu tzw. RAM –u, aby to wszystko ogarniać.
Zresztą władza się niebawem całkiem zmieni, to zajmą się tym wyspecjalizowane w służby. Jeśli jeszcze takie w kraju są?
Poza tym ta rubryka, to nie jest dobre miejsce na poważne tematy. Zatem będzie o d…, ale nie przysłowiowej Maryni (choć zdecydowanie wolałbym). Lecz o tyłku niejakiego Jakuba W., podstarzałego playboya i rezydenta TVN, który ostatnio publicznie przyznał: „Owszem, czuję, że daję d...”. W ten sposób podsumowując swoje poparcie dla Bronisława Komorowskiego. Dziś pewnie nie on jeden ma podobne odczucia.
Jednak Wojewódzki ciała daje regularnie i ochoczo. Zatem spłynie to po nim tak szybko, jak Tusk do Brukseli. Gorzej z Komorowskim. Mimo że jest niekwestionowanym mistrzem świata w strzelaniu gaf, to tym razem wdepnął w niezłe gówno. I zapewne, szybko nie pozbędzie się go nie tylko ze swoich butów, o których cenę tak dociekliwie pytała niedoszła prezydent Ogórek. Buty można jednak zmienić. Plamy na honorze (jeśli się go ma?) nie da się łatwo wyczyścić. Godności też nie da się kupić.
To teraz musi być całkiem poważnie. Prezydent jakiego kraju, poszedłby do programu klauna, który wsadzał narodową flagę w psią kupę? Znacie takiego, bo ja nie. A Komorowski poszedł i zademonstrował, gdzie ma polskie barwy narodowe. I to miał być pierwszy z Polaków, reprezentujący Polskę na świecie? Prezydent u boku pajaca wsadzającego polską flagę w gówno! Zabrakło jeszcze dowcipów o Ukrainkach i kaszalotach, byłby komplet.
Pewnie nie brakowało i takich widzów, którzy pomyśleli: jaki równy z Komorowskiego gość. Niestety w kraju, w którym masę ludzi nabiera się na sprzedaż garnków na „promocjach”, czy na fałszywych wnuczków, znajdą się i tacy, którzy uwierzą Komorowskiemu i Wojewódzkiemu. To zapewne ten sam target. A później płacz i zgrzytanie zębów.
Czekałem jeszcze – przed drugą turą - na apel rolnika, co to nie znalazł żony i fikał do wody. Ale się nie doczekałem. Widać chłop ma więcej rozumu niż stołeczni celebryci.
Ale i tak wszystko załatwił swoim programem Jakub W. Dał publicznie d…. dzięki (między innymi) czemu Komorowski dostał solidnie w tyłek.
Wojewódzki zaczynał w „Idolu”, a zakończył uczepiony na prezydenckim żyrandolu. Gdzie skończy gość jego programu? Tego zbytnio nie jestem ciekaw.
Wiem tylko, że rację miał Stanisław Wyspiański pisząc:
Ptak ptakowi nie jednaki,
 człek człekowi nie dorówna,
(…) nie polezie orzeł w gówna
Leo

Jak Komorowski mówił o krzyżu, to dobrze, a jak Duda o pomniku, to źle

$
0
0
Już na dwa miesiąca przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku „Wyborcza” słowami Magdaleny Środy instruowała Bronisława Komorowskiego, co ma zrobić z  harcerskim krzyżem na Krakowskim Przedmieściu,  jak zostanie wybrany prezydentem. I należy to niektórym przypomnieć, bo zapomnieli, że już w pierwszym wywiadzie udzielonym organowi z Czerskiej, 10 lipca tamtego roku, zaledwie kilka dni po wyborze na prezydenta, Komorowski zapytany został właśnie o krzyż. Wtedy to wypowiedział słowa, które podzieliły Polaków, że „krzyż należy przenieść w bardziej odpowiednie miejsce”. Była to pierwsza decyzja ówczesnego prezydenta!  
I od słów do czynów. Od  policji, Palikotów i Tarasów do prowokatorów Hadaczy i – jak się dziś okazuje – wynajętych komediantek i specjalistek od medialnej manipulacji. Od prawdziwych dramatów do tragifarsy, bo jak pamiętamy krzyż pod osłoną nocy przenosił do kancelarii na własnych barkach minister Michałowski z „borowikami”. Taka to była wtedy priorytetowa sprawa, że aż sam minister dźwigać krzyż musiał! Tak było.
A teraz z okolic Czerskiej i Wiertniczej znów dobiega ujadanie,  bo Mazurek raczył zapytać Dudę o pomnik smoleński, a przyszły prezydent ośmielił się  powiedzieć szczerze to, co myśli od dawna. Mianowicie,  że monument powinien stanąć na Krakowskim Przedmieściu, bo to przed Pałacem Prezydenckim zbierali się po tragedii ludzie. 
- Dlatego będziemy na spokojnie rozmawiali, być może będzie trzeba rozpisać konkurs, przecież nie będę sam decydował. Ale podejmę w tej sprawie działania, bo uważam, że ten pomnik powinien wreszcie stanąć i to w godnym miejscu -  rzekł prezydent elekt. 
Nie ma w słowach Dudy, że to będzie jego pierwsza decyzja, ani że natychmiast. Ale wiadomo było, że temat  kiedyś powróci i pomnik smoleński na Krakowskim wcześniej, czy później i tak stanie. Trzeba było wtedy Komorowskiemu wypełnić wolę narodu i harcerzy, którzy ustawili krzyż przed pałacem, to nikt by dzisiaj Andrzeja Dudy o pomnik nie pytał. Bowiem człowieka można zniszczyć, ale zbiorowej pamięci – nigdy. Pamiętajcie o tym różni ujadacze.

Finansjera uruchamia plan B

$
0
0
Agonia Platformy Obywatelskiej wydaje się być przesądzona. Na co wskazują nie tylko sondaże, według których w jesiennych wyborach ruch obywatelski Pawła Kukiza wyprzedzi partię Kopacz i Komorowskiego.
A do tego dopuścić nie można. Zatem elity finansowe uruchomiły plan B. I starają się wykazać, że są oburzone i wkurzone. Nie gorzej od Kukiza. Trudno im się dziwić, gdyż czują, iż tracą władzę, wpływy i pieniądze.
„Wkurza mnie to, co dzieje się w Polsce!” – wykrzykuje Ryszard Petru, starając się wejść w skórę charyzmatycznego wokalisty rockowego. Co w ustach bankiera brzmi co najmniej groteskowo i niewiarygodnie. Podobnie, jak niewiarygodna jest partia NowoczesnaPL, na której czele stanął Petru - były nieformalny doradca Tuska.
„To jest przede wszystkim inicjatywa młodych, energicznych ludzi, którym się coś chce” – deklaruje lider, obok którego stoją inni „młodzi gniewni”: Leszek Balcerowicz, Władysław Frasyniuk i Andrzej Olechowski, czy Gromosław Czempiński. Fakt. Oni mogą być zirytowani i wzburzeni zmianami, jakie teraz zachodzą w Polsce. Bo, czy niektórzy z nich nie uczestniczyli w tworzeniu planów, które doprowadziły do grabieży Polski i Polaków? Choćby osławionego OFE? - żeby daleko nie szukać.
No to teraz biorą się za reanimację trupa, znanego kiedyś bliżej jako Unia Wolności. Ich program w skrócie to odebrać biednym, aby dać bogatym.
„Ja mam wizję, że Polska może być małymi Niemcami Europy” – obwieścił złowieszczo Petru. A mnie dreszcze przeszły po plecach, gdyż pamiętam doskonale, czym dla Polaków kończyły się deklaracje polityków, że Polska może być drugą Japonią czy Irlandią.
A dlaczego nie może być po prostu Polską i do tego dużą i silną?
Ale, aby tak się stało, trzeba wyeliminować z życia polityczne nabzdyczonych cwaniaków. Nowoczesnych, niczym kredyt we frankach.
Leo

 



Dymek: Leo

Wertepy równości

$
0
0
Przez kilka dni bardzo głośno zrobiło się o łapance, jaką MSW przygotowało kierowcom i pieszym. Otóż policjanci mają ukarać około 1,6 mln kierowców mandatami, a kilkaset tysięcy pieszych ma być wylegitymowanych. I pewnie też ukaranych. No to już po prostu polowanie na kasę, inaczej nazwać się takiego działania nie da.
Oczywiście niemal natychmiast MSW zdementowało tę informację, ale jakoś tak niedokładnie. Mianowicie mówiono, że ten komunikat źle zredagowano, że trzeba go będzie poprawić. Nie stwierdzono natomiast, że zmniejszy się w wytycznych liczba kierowców do ukarania.
Kolejny kontrowersyjny przepis to bezlitosne odbieranie prawa jazdy za przekroczenie 50 km/h w terenie zabudowanym. Oczywiście jestem za karaniem wszystkich szaleńców za kierownicą, ale… no właśnie – wszystkich! Tymczasem już słychać, że politycy, sędziowie i prokuratorzy będą mogli zasłonić się immunitetem, ponieważ odebranie im prawa jazdy naruszy ich niezawisłość. A cóż to za zamach na niezawisłość, gdy ktoś po pijanemu będzie gnał 170 km/h w terenie zabudowanym i straci prawko? No chyba, że się tak spieszy na sprawę w sądzie, albo posiedzenie sejmu.
Podobno w Polsce wobec prawa wszyscy są równi. Podobno. Ta równość jednak, jak widać, zależy od tego, kto o niej decyduje.
Tomasz Połeć

Poszło z dymkiem

Trwoga, nachodzi Stonoga!

$
0
0
Ale wkoło jest wesoło! Nie minął tydzień a Pawłowi Kukizowi  przybył kolejny „antysystemowy" konkurent. Dla mnie jednak Zbigniew Stonoga (bo o nim mowa), to jedynie alter ego Ryszarda Petru, którym zajmowałem się przed tygodniem.  Gdy nie wypalił plan z „wkurzonym” bankierem, to sięgnięto po  „kontrowersyjnego przedsiębiorcę”.
Zbigniew Stonoga, nie kryje politycznych ambicji i chce je realizować jako lider tworu Stonoga Partia Polska. Skromny, jak widać  nie jest. Podobnie, jak w przypadku Palikota, w nazwie partii musi być nazwisko wodza. Na tym podobieństwa się nie kończą, choć skończy Stonoga  podobnie, jak Palikot. Stonodze –  tak jak Palikotowi – doradza  Piotr Tymochowicz, który ostatnio miał pracować także dla Bronisława Komorowskiego. Stonoga i Tymochowicz znają się od lat, jeszcze z czasów gdy Stonoga był asystentem Wandy Łyżwińskiej oraz doradcą Danuty Hojarskiej - posłanek Samoobrony. Potem trafił do aresztu w związku ze śledztwem przeciwko grupom przestępczym. Był także podejrzany o pedofilię. Z tych zarzutów został jednak oczyszczony. Był również wykorzystywany przez służby specjalne, m.in. w celu wręczenia kontrolowanej łapówki prokuratorowi.
Kilka dni temu na swoim profilu  na Facebooku Stonoga opublikowano zdjęcia kilkunastu tomów akt śledztwa w sprawie tzw. afery podsłuchowej. Przy okazji w świat poszły dane funkcjonariuszy ABW i CBA oraz świadków. Oczywiście, ciała dała przede wszystkim prokuratura, ale niech nikt nie mówi o tu wolności słowa, gdyż ujawnienie danych personalnych nie ma z nią nic wspólnego, a jest groźne dla wielu osób. Jeśli ktoś nie widzi w tym problemu, to niech na Facebooku ujawni swój adres zamieszkania, PESEL i numer telefonu komórkowego.
Ujawnienie w Internecie skanów akt z prokuratorskiego postępowania, to kolejny przykład, w jak wielkim rozkładzie jest nasze państwo. Gdzie rządzą pluskwy i Stonoga.
Według mnie to służby specjalne kreują Stonogę na jedynego sprawiedliwego. Sami wrzucili stenogramy do sieci, a Zbigniew Stonoga dziwnym trafem dokładnie wiedział, gdzie ich szukać. To sprytne budowanie legendy kolejnego „antysystemowca", którego służby wpuszczają do przedwyborczej gry o procenty. Kombinują w panice, aby PiS nie doszedł do władzy.  Jasne, że wali to w ekipę Tuska i Kopacz. Ale oni się w tej rozgrywce już nie liczą. Oni to przeszłość a idzie o przyszłość. I w tej grze wszystkie chwyty są dozwolone.
Stan Tymiński miał tajemniczą czarną teczkę, Stonoga ma mocno zwietrzałe akta afery sprzed roku. Zamieszcza je w Internecie, a potem od rana do wieczora biega po mediach, organizuje konferencję prasową, wydaje oświadczenia i nagle po dobranocce go zatrzymują. Tak jakby czekali do wieczora, aby wyczerpał przyznany mu pełen limit czasu antenowego! Po kilku godzinach Stonoga opuszcza prokuraturę w glorii i chwale narodowego bohatera. Już pojawiły się hasła: „Stonoga natchniony przez Boga, Falenta na prezydenta!”. Służby doskonale wiedzą, jak z zera zrobić bohatera. Osławiony „Bolek” nie jest tego jedynym przykładem.
Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to sprawdzi się przestroga kabaretu Tey sprzed lat; „Obudzisz się pewnego ranka i znów nie będzie Teleranka...”.
A Stonoga i tak spadnie na cztery łapy.
Leo

Dymek: Rzepka 



Dorzynanie bufona

$
0
0
Księga Przypowieści Salomona przypomina nam, że „pycha chodzi przed upadkiem”. Przypadek Radosława Sikorskiego jest tego podręcznikowym potwierdzeniem.
Człowiek ten zrobił zaskakująco błyskotliwą karierę. Był posłem, senatorem, wiceministrem i ministrem obrony narodowej, wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej, ministrem spraw zagranicznych, przewodniczącym Komitetu do Spraw Europejskich i marszałkiem Sejmu VII kadencji. Jakby tego było mało, pragnął zostać szefem NATO, prezydentem Polski oraz komisarzem do spraw energetycznych.
Pycha Sikorskiego w pewnym momencie przestała już nawet mieścić się we wsi Chobielin, gdzie zamieszkuje z rodziną. Dlatego Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zgodziło się na wydzielenie z tej miejscowości posiadłości Sikorskiego, jako wsi Chobielin Dwór.
W swoim dworze powiesił ponoć centralnie portret generała Władysława Sikorskiego. Twierdząc z luzacką nonszalancją, że to brat jego dziadka. Choć nie ma w tym grama prawdy. Portrety „przodków” zatem już ma na ścianach. Teraz pora na herb. Proponuję słomę wystającą z buta.
Pewne możliwości na nową ścieżkę kariery jednak się przed Sikorskim otwierają. Jako, że w jego wsi mieszka tylko on z żoną i dwójką dzieci, to niewątpliwie ma on spore szanse na zdobycie stanowiska sołtysa.
Tyle, że nie popije już na koszt podatników w knajpie u „Sowy&Przyjacół”, ani w innej spelunce dla snobów. Chyba, że żona, która w minionym roku zarobiła 8 razy tyle co on, da mu kieszonkowe.
Jeszcze niedawno Sikorski - w ramach dorzynania watahy - wygasił złośliwie i pospiesznie mandat europosła Andrzejowi Dudzie. Teraz może się okazać, że nie ma dla niego miejsca na listach wyborczych Platformy Obywatelskiej. I pierwszy bufon III RP może poczuć na własnej skórze, co to znaczy bezrobocie.
Cóż, taki mamy klimat (polityczny)! Zawsze jednak może aplikować do Stonogi – temu też ego wali nieźle w dekiel. W najgorszym wypadku „niech weźmie kredyt”, jak doradzał klasyk.
Leo

PS. 6 czerwca w Barcinie nieopodal Chobielina padła w Lotto wygrana ponad 28 milionów złotych. Nie zdziwiłoby mnie, gdyby tym lottomilionerem został Radek S. Złośliwi twierdzą, że to rekompensata za utrąconą karierę.

Sprint na ostatniej prostej

$
0
0
Rządzący, na ostatnich metrach kadencji dostali takiego przyspieszenia, że są w stanie w kilkanaście godzin zaproponować, przegłosować w sejmie, a następnie uzyskać podpis prezydenta. Tak właśnie było z poprawką do ustawy o autostradach, dzięki której można otwierać bramki, gdy jest duży ruch. Odtrąbiono tę radosną wiadomość we wszystkich mediach, zapomniano jednak dodać, że za podniesienie szlabanów zapłacimy my, podatnicy, ponieważ ktoś prywatnym właścicielom autostrad musi zapłacić.
Pomijam już fakt, że podróżujący płatnymi drogami, na południu kraju na taką łaskę liczyć nie mogą. W lato trzeba jeździć nad morze, a nie w góry!
Takie tempo musi wzbudzać podziw, szkoda, że rządzący teraz nabrali takiej werwy, gdy sondaże wskazują ogromny spadek popularności koalicji, a zaufanie do rządu sięga „dolnych granic stanów niskich”. Ale budzi też niepokój o jakość stanowionego prawa.
Choć w jednym przypadku, mimo tempa, przepisy ustalono bardzo precyzyjnie. Mam na myśli zmiany w kodeksie karnym, które zabraniają wykorzystywać dowody zdobyte nielegalnie w procesie.
No i słynne taśmy jako dowody się nadają tylko na śmietnik. By żyło się lepiej…
Tomasz Połeć

 

Poszło z dymkiem - lipiec

$
0
0


Od środy - najnowszy numer magazynu REPORTER



Odmęty tolerancji

$
0
0
W jednej z niemieckich szkół, zabroniono uczennicom przychodzenia w wydekoltowanych bluzkach, ponieważ może to zranić uczucia religijne imigrantów z Syrii, których ośrodek zlokalizowano w sąsiedztwie. Jak podano, frywolny strój „może zdenerwować uchodźców”!
W ostatnim czasie bardzo głośno jest o uchodźcach z krajów objętych wojną religijną. Rozumiem doskonale, że ludzie chcą ratować swoje życie i uciekają. Obowiązkiem zaś krajów bogatszych, jeszcze nie objętych wojną, jest udzielić schronienia i wsparcia. Ale zachowajmy zdrowy rozsądek, błagam! To nie my przychodzimy do nich, tylko oni do nas. To kto ma się dostosować do norm panujących w kraju udzielającym schronienia? No raczej goście.
Niestety ta sytuacja to kolejny dowód na kompletną degrengoladę Unii Europejskiej, która obecnie wszelkimi sposobami chce utracić swą tożsamość. Pierwsze słyszę, żeby to gość narzucał gospodarzowi zasady współżycia. A poza tym, jak imigrantom przeszkadza sposób życia Europejczyków, to siłą nikt ich zatrzymywać nie będzie. Droga wolna – mogą wracać do Syrii czy gdzie tam chcą.
Po co mi goście, którzy nie szanują moich zasad!
Tomasz Połeć





ilustracja: ndie.pl

Porno i duszno w koalicji

$
0
0

Lato w pełni, żniwa coraz bliżej a wraz z nimi tak zwany sezon ogórkowy, który jest przekleństwem dziennikarzy. Bo o czym tu pisać? Skoro (trawestując Kazika): wyjechali na wakacje wszyscy nasi ulubieńcy!
Na szczęście są jeszcze politycy, a na nich zawsze można liczyć, nawet upalnym latem. A może zwłaszcza wówczas.
Oto Henryk Kmiecik, poseł PSL, z sejmowej mównicy oskarżył działaczkę PO o udział w pornograficznych filmach: - To ta sama osoba, która mówi o sobie, że posiada wysokie morale, a zasłynęła jako aktoreczka filmów erotyczno-pornograficznych, która była wielokrotnie notowana przez policję za czyny nieobyczajne, gorszące osoby starsze i dzieci – wytykał bez ogródek ludowiec i dodał - Przyznała, że jej filmy erotyczno-pornograficzne były nagrywane za jej zgodą, jej kamerą i są jej własnością.
Jak się okazuje chodzi o Ewę K., która jest burmistrzem niewielkiego miasteczka w województwie dolnośląskim. Podczas ostatnich wyborów samorządowych była ona rekomendowana przez samą Ewę Kopacz: „Będzie najlepszym waszym wyborem. Zaufajcie jej. Ja jej zaufałam”.
Pani premier pewnie wie, co mówi i na kogo stawia, gdyż jej partia ma spory dorobek w pornograficzno - erotycznych igraszkach, co solidnie udokumentowali kelnerzy z knajpy „Sowa i Przyjaciele”.
I być może poseł Kmiecik jest ostatnim sprawiedliwym, walczącym o moralność w szeregach koalicji rządzącej, ze szczególnym uwzględnieniem Platformy Obywatelskiej: - Jestem ciekaw, czy pani premier teraz szybko przetnie ten wrzód na ciele Platformy? – pytał w Sejmie i nie pozostawiał sam sobie złudzeń - Chyba że stanie się tak samo, jak w przypadku Iwony K., prezes Kamiennogórskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Gdy powiedziałem pani premier o przetargu na samochód służbowy z tylną rozkładaną kanapą, mającą chyba służyć pozyskiwaniu inwestorów dla strefy – tu konsekwencji bowiem nie było.
Żeby jednak nie wyszło, że tylko w PO lubią sobie poświntuszyć. Trzeba zauważyć, że działacze PSL też nie pozostają w tyle. Wygląda jednak na to, że niektórzy z nich wolą seks wirtualny od zdrowego, chłopskiego chędożenia.
Oto pierwszy z brzegu przykład. Artur H. - działacz PSL i dyrektor z Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie - w marcu tego roku był służbowo w Korei Południowej. I podczas krótkiego pobytu w Azji nabił telefonicznych połączeń za 16 tysięcy złotych. Po urzędzie krążą teraz plotki, że rachunek był wysoki, ponieważ urzędnik ściągał w Korei filmy pornograficzne. On sam temu gorliwie zaprzecza. Ale mało kto chce wierzyć w jego zapewnienia: – Korzystanie przeze mnie z Internetu, było związane tylko i wyłącznie z moją pracą.
To jaki on tam ma zakres obowiązków? Filmy dla dorosłych recenzuje? Czy może wyszukuje nowe pozycje dla wyzwolonej seksualnie koalicji?
W każdym razie lato zapowiada się gorące, a w koalicji nawet duszne - od wzajemnych oskarżeń.
I tak oto, dzięki rządzącym, mamy od roku nieustającego Big Brothera, transmitowanego on line, na wszystkich dostępnych kanałach. Teraz to już chyba nikogo nic nie zdziwi.
I być może o to w tym chodzi.
Leo

Viewing all 408 articles
Browse latest View live